Zakazać kręcenia filmów!
środa, 18 czerwca 2008 23:54:05
Amerykańskie Stowarzyszenie Przemysłu Filmowego (MPAA) stara się przekonać Federalną Komisję Komunikacji (FCC) do wprowadzenia zakazu nagrywania filmów premierowo emitowanych w telewizji - donosi serwis Arstechenica.com. [...]
Jak donosi Arstechnica.com, MPAA już w ubiegłym tygodniu przekazało do FCC materiały, w których przedstawiciele stowarzyszenia przekonują, że wprowadzenie takiego obostrzenia pomoże w ochronie własności intelektualnej. Organizacja chce do blokowania możliwości nagrywania wykorzystać technologię o nazwie SOC (Selectable Output Control) - pozwala ona na "oflagowanie" emitowanego w telewizji materiału tak, by cyfrowy magnetowid odmówił jego zarejestrowania. Technologia ta jest już wdrożona w USA (tzn. obsługuje ją większość dostępnych magnetowidów i systemów telewizyjnych) - jednak obecnie FCC nie pozwala na korzystanie z niej.
Motion Picture Association of America to naprawdę są cudaki. Ostemplowaliby i trzymali na łańcuchu każdą klatkę filmu i bajt danych. Ale najlepsza jest ich argumentacja:
Przedstawiciele MPAA przekonują, że nagrane filmy są później często nielegalnie dystrybuowane w Internecie.
W sumie racja. Proponuję, idąc za ciosem, bardziej radykalne rozwiązanie: zakaz kręcenia filmów! Tak. Może sobie tego nie uświadamiacie, ale nakręcone filmy są później często nielegalnie dystrybuowane w Internecie! Przerażające!
Ochłonąwszy z przerażenia: na szczęście polskie ustawodawstwo (jeszcze?) nie zgłupiało i gwarantuje nam pewne minimalne prawa do korzystania z dorobku kultury: nagrywanie audycji z radia i telewizji, dzielenie się ze znajomymi, prawo cytatu, czy bezpłatne wykorzystywanie w instytucjach oświaty i kultury. Bynajmniej nie za darmo - płacimy za to wszyscy: kupując nagrywarkę, drukarkę, odtwarzacz MP3/MP4 czy skaner, kupując czyste płyty, tusze, czy nawet paczkę czystego papieru. To tak zwane Copyright Levies - rodzaj "podatku" doliczanego do cen w/w urządzeń. Wzbudza on kontrowersje i sprzeciwy, jako że w niektórych krajach nie ma takich opłat. Ale warto pamiętać, że dopóki je płacimy, fanatyczni (opanowani rządzą kasy, a nie ideologią) zwolennicy zaostrzania praw autorskich tracą ważny argument. Trzeba jednakowoż pilnować - to instytucje, które dysponują wystarczającymi pieniędzmi i wpływami, żeby wylobbować sobie wygodne dla siebie ustawodawstwo. Zwłaszcza przy poziomie wyedukowania naszych posłów w tej dziedzinie. Poziomie bliskim zeru (bezwzględnemu).
Swoją drogą zabawne (i symptomatyczne), że pod pojęciem "prawa autorskie" rozumieją oni wcale nie prawa autorów, tylko wydawców i instytucji zarządzania autorskim dorobkiem. No, pasożytów.
A ja chcę wam przekazać manifest, jaki właśnie znalazłem:
Życie nie jest tylko do odczytu
Składa się z części, których nie kupujesz z ukrytymi w nich blokadami. To nie są standaryzowane towary brane prosto z półki. Jeśli nie wybierasz, nie próbujesz, nie smakujesz, nie obserwujesz, nie rozmyślasz, nie odkrywasz, nie wyrażasz, nie dzielisz się, nie dyskutujesz, życie jest niewiele warte. Życie powinno być do odczytu i zapisu.
Pozwólmy kulturze pozostać wolną.
Komentarze
Niezarejestrowany użytkownik # piątek, 20 czerwca 2008 18:16:36