W dobie internetu / MTV / YouTube / SMSów / upadku czytelnictwa (niewłaściwe skreślić) coraz istotniejsza staje się wytyczna „byle krótko, bo nikt nie będzie czytał dłużyzn”. Jeśli się porówna z niegdysiejszymi artykułami, to wyraźnie widać postęp:
Przy okazji udało się nie ujawniać strasznej tajemnicy. Nikt jest zadowolony, ja też, bo taki kanał mogę z powodzeniem przestać subskrybować.
Noc głęboka, podwójnie pod Necropolis™. Korytarze były jeszcze bardziej puste niż zazwyczaj, tę ciszę można butelkować i sprzedawać jako destylat samotności. Jacek Dukaj, Czarne Oceany
O rewelacyjnych garniturach z lat siedemdziesiątychpisałem niedawno, przytaczając kadry z „Wejścia smoka”. Cóż, nie wszystek filmy tego czasu serwowały tak dobry gust. Trafiwszy przypadkiem na informacje o filmie „Zardoz” z 1974 roku, rozejrzałem się za nim po sieci, zwłaszcza, że tytułową rolę grał w nim arcyprzystojny (podobno) Sean Connery. Proszę zatem bardzo:
Jak tam, dziewczyny/kobiety, czujecie się podekscytowane? Nie wiem, jak to powiedzieć, żeby nikogo nie urazić, ale nie włożyłbym czegoś takiego nawet na upojną noc z fetyszystką. To jest gorsze niż niektóre projekty New Male Fashion. Arrgh!
Bardzo nie lubię garniturów i krawatów, a białe koszule noszę tylko latem i tylko na co dzień. Co zresztą wiedzą moi znajomi – w ogóle ubieram się stawiając głównie na wygodę. Istnieją jednak wyjątki – na przykład płaszcz kroju Jedi, albo garnitury… ale z lat siedemdziesiątych. Przypomniałem sobie o tej rewelacyjnej modzie, oglądając klasyk z tego czasu, czyli „Wejście smoka”. Te garnitury to najfajniejsza rzecz w całym filmie. No popatrzcie:
Elegancko wcięte w pasie, w sam raz coś na moją figurę. Oraz dopasowane siedzenie:
Uprzedzając wszelkie dowcipy przypominam anegdotę: kiedy Bogusław Polch rysował kapitana Żbika, dosłownie i realistycznie oddając ten krój garnituru, zarzucano mu, że jest gejem. Możecie więc wszelkie żarty w tym guście odpuścić, bo są nieświeże.
Mam jeden garnitur w tym kroju, ale niestety spodnie nie opinają się tak ładnie. Bo w ogóle już się nie dopinają. Cóż. Nie jestem już tak zgrabny jak Bruce Lee, czy filmowy Williams.