My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Archiwum: February 2009

Niedzielna nostalgia. Sunday nostalgia

, , , ...

pamięć absolutna

czy pamiętasz jeszcze, co robiłeś
14 października 1999 roku?
a to przecież zaledwie tydzień temu...
to nieprawda, że żyłeś
te całe dwadzieścia kilka lat
żyłeś tylko te kilka chwil
które pamiętasz
reszta
nawet utrwalona w pożółkłym pamiętniku
jest kłamstwem

total recall

do you still remember, what did you do
on October the 14th, 1999?
and it was only week ago...
is't not true, that you have been living
for this whole twenty-and-some years
you've been living only in this very few moments
you can still remember
all the rest
even written down in yellowish diary
is a lie

Oh, it's almost ten years old piece… Ten years ago I have realised, that life's passing by with no trace. Anyone can be sure, that past moments really took place and time? I doubt. There are no „untrampled footsteps”, Jim.

Przysłowie na (oczywiście) sobotę

, , ,

Dzban

Póty dzban wodę nosi,
póki wodociągu nie zbudują.

List otwarty w obronie… biurokracji

, ,

Magiczna kula Od paru dni internet huczy (telewizja od wczoraj, jak zwykle zapóźniona) na temat Listu otwartego w obronie rozumu, jaki wystosowała grupa naukowców do pani Minister Pracy. Trzeźwo i racjonalnie myślących uczonych oburzyła stosowana przez ministerstwo lista i klasyfikacja zawodów. Wiadomo: jak się pracuje w jakimkolwiek charakterze, to trzeba wypełnić świstek, jako że żyjemy w państwie biurokracji, zwykłe wpisanie zawodu nie wystarcza. Musi to być zawód uznany przez Państwo, sklasyfikowany i ze stosownym numerkiem. Ale wcale nie to oburzyło grupę ultraracjonalistów. Oburzyło ich, że na liście ministerstwa znalazły się zawody takie, jak astrolog, wróżbita, bioenergoterapeuta, refleksolog, radiesteta. A co z tymi zawodami nie tak? — spyta niejeden zdziwiony. No przecież są takie zawody i ludzie oferują takie usługi? Otóż, ze względu na nienaukowość są one dla sygnatariuszy listu obrazą rozumu i nauki. Piszą oni:

Niżej podpisani uważają za skandaliczne umieszczenie na tej liście szeregu profesji niemających nic wspólnego z cywilizacją XXI wieku, a już na pewno z oficjalnie głoszoną przez Rząd RP ideą tworzenia społeczeństwa opartego na wiedzy. […]
Stwierdzamy, że teksty tych wpisów są całkowicie pozbawione podstaw racjonalnego myślenia, zawierają elementarne błędy naukowe i przyczyniają się do szerzenia zabobonów i pseudonaukowego spojrzenia na otaczającą nas rzeczywistość. Umożliwiają też, osobom parającym się praktyką znachorską, powoływanie się na wspomniany dokument w przypadku wykrycia ich działalności naruszającej prawo, np. prowadzenia szkodliwych praktyk "leczniczych" (porównaj Zadania zawodowe astrologa).



No faktycznie, opisy tych zawodów są nieco zabawne, i to chyba nie tylko dla ultranacjonalistów, ale i dla samych je wykonujących. No, ale w takim razie chodzi o opisy, czy same zawody? Bo widzę w liście panów racjonalistów nieracjonalny całkiem brak konsekwencji. Opisy są wg informacji na stronie „cały czas aktualizowane”, wystarczyło zgłosić poprawki do opisów. Ale chyba jednak nie tylko, bo domagają się usunięcia tych zawodów ze spisu, czyli de fakto ich delegalizacji.

Czytaj dalej…

Porozmawiaj sobie z książką

, , , ...

Książka jest jednym z najbardziej osobistych rodzajów rozrywki — czytanie dla wielu jest czynnością niemal intymną. To książka jednocześnie najbardziej pobudza wyobraźnię i pozwala najpełniej wtopić się w wymyślony, odmienny świat. Wręcz zdepersonifikować się czasowo… Ileż nieraz byśmy dali, aby ulubiona powieść się skończyła inaczej, byśmy mogli zstąpić do jej świata i pomóc bohaterom? Do pewnego stopnia te ciągoty spełniały wymyślone w XX wieku gry fabularne, ale odzierały one przygodę z tej intymności kontaktu. Granie w erpega to już jest czynność społeczna, nie ma w niej tego czystej wody eskapizmu, którego często po prostu potrzebujemy…
Pierwsze gry komputerowe kojarzą się przytłaczającej większości z prostymi strzelankami i zręcznościówkami typu Space Invaders, czy PacMan — w każdym razie z prymitywną, kwadratową grafiką i szczątkową fabułą. Dzisiejsze gry to przede wszystkim zaś rozbudowana, fotorealistyczna grafika, dorównująca momentami trickom filmowym oraz często całkiem zaawansowana fabuła. Takie spostrzeżenie pozwala przeprowadzić prostą linię domniemanej ewolucji tej dziedziny rozrywki. Niestety, linię zdecydowanie błędną, bo sprawy nigdy nie są takie proste. Pierwsze gry komputerowe powstały bowiem, kiedy jeszcze komputery zajmowały całe piętra w instytutach badawczych i nie dysponowały nie tylko grafiką, ale czasem nawet w ogóle jakimkolwiek monitorem. Kiedy dane wprowadzało się już klawiaturą, ale odpowiedzi dostawało z drukarki. Jak na czymś takim można grać? — zapyta wielu. A można, i to pięknie można.

Czytaj dalej…

Wszyscy kochamy kabaret, dziś Artur Barciś Show

,

Le Chat Noir Kabaret jest jedną z nielicznych form sztuki scenicznej, może nawet jedyną mającą współcześnie taką popularność. Kto z was wyłoży na stół gatunek sztuki, tak chętnie oglądany zarówno przez intelektualistów, jak i przeciętnego oglądacza telenowel? Powstały pod koniec XIX wieku we Francji, uważany jest raczej za sztukę popularną niż elitarną, ale przecież miał wśród swych wcieleń i kabaret literacki i wiele ambitnych epizodów. W Polsce pierwszy był ponoć Tadeusz Boy-Żeleński… no tak, któż by, jeśli nie ten prześmiewca? W dwudziestoleciu międzywojennym rozpropagowali go Skamandryci (poeci Julian Tuwim, Jan Lechoń, Antoni Słonimski), czy Konstanty Ildefons Gałczyński (też poeta!). Czasy powojenne i szarość PRL to już rozkwit twórczości kabaretowej: Kabaret Starszych Panów, Piwnica pod Baranami, Pod Egidą, Tey… Dziś na słowo kabaret każdy się rozjarzy: Ani Mru Mru, Kabaret Moralnego Niepokoju, Koń Polski, LIMO, czy nieistniejący już, kultowy Potem. Forma kabaretu trochę ewoluowała, ale w porównaniu do innych form sztuki trzyma się zdumiewająco.

Czytaj dalej…

Dziecięce zdziwienia

, ,

Pamiętam, że jako małe dziecko męczyło mnie bardzo zagadnienie: co to jest to „boźnie” i czemu mnie tak nazywają. A w szczególności „boźnie prosię”, bo co to jest prosię, oczywiście wiedziałem. A to przez to, że babcia ciągle mówiła (nie tylko mnie) „nie dłub w nosie, boźnie prosię”. Logopeda i psycholog mógłby wysnuć tu ciekawe teorie o wpływie poprawnej dykcji na wychowanie dzieci, filolog z pociągiem do fonetyki prawiłby o udźwięcznieniu bezdźwięcznych spółgłosek wskutek sąsiedztwa głosek sonornych. Ale ja poprzestanę na konstatacji, że cudowny jest świat dziecięcych zdziwień, jaki — czasem, pobłażliwie i mimochodem — my dorośli czasem obserwujemy.

Matka z córką

Niedzielny strzępek. Na niebyłym rozstaju

, , , ...

            * * *
                                       Kasi

widziałem ścieżkę Czasu
w której umieram trzymany przez Ciebie za rękę
a Twoje łzy moczą moje siwe włosy

i widziałem ścieżkę
w której jutro mówię Ci: żegnaj
a Twoje łzy ranią moje sumienie

i jednego tylko nie rozumiem –
czemu nie istnieją inne rozwiązania
i jeszcze, czemu ich nie chcę

czuję się jak wymieszane puzzle
z dwóch niepasujących do siebie układanek
w Twoich nieświadomych dłoniach

            * * *
                                       for Kate

I have seen a path of Time
where I die holding Your hand
and Your tears wet my silver hair

and I have seen a path
where tomorrow I'm saying goodbye to You
and Your tears hurt my conscience

and there is one thing I can't understand –
why there are no other ways
and even one more – why I do not want them

I feel like mixed puzzles
from two not matching jigsaw sets
in Your unaware hands


I had some difficulties with translation of Polish puzzle (which means rather single elements) and układanka (which means complete puzzle set). I decided to translate it as puzzle and jigsaw set. Is there any better way?

Koza — zwierzę przysłowiowe

, , ,

Koza

Trafiła koza na kamień.




• Inne przysłowie o kozie.

Ptak z malborskiego rozporka

, , ,

Kryptonit Ponoć strasznie się czepiam, twierdzą niektórzy. Zwłaszcza biednych dziennikarzy, który usiłują zarobić na chlebek i benzynę do baku. Jako że sam zarabiam na chleb (na benzynę już nie starcza) wycierając paluchami klawiaturę kompa, postanowiłem trochę się hamować. Ale trochę. Jak widzę niektóre kwiatki na kupie, to nie potrafię się powstrzymać. Ostatnio ktoś mi podrzucił linka do artykułu o intrygującym tytule „Komiksowy kryptonit istnieje w rzeczywistości”. Kto czytywał komiksy (albo oglądał filmy) o Supermanie, wie, o co chodzi. Raczej trzeźwo stąpam po ziemi i powątpiewam w istnienie minerału, który działa zabójczo na Supermana. Zwłaszcza, że Superman nie istnieje i istnieć nie może. No więc, jak tam?

Zdziwieniu londyńskiego eksperta nie było końca, gdy doszło do niego, jakie są właściwości tajemniczego minerału. Zupełnie, jakby czytał komiks o Supermanie. Skład był w zasadzie identyczny ze składem kryptonitu. Ziemski minerał różni się od niego tylko tym, że nie jest zielony i nie świeci w ciemnościach.

Czytaj dalej…