My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Archiwum: February 2011

Soma FM — muzyka bez narzucania się

,


Rzadko zajmuję się opisywaniem takich lub innych serwisów internetowych. Wychodzę z założenia, że doskonale robią to inni. Tym razem jednak chciałbym polecić coś, z czego korzystam od dość dawna: radio internetowe Soma.FM. To niezależna stacja radiowa, oferująca ponad dwadzieścia kanałów z bardzo szeroko pojętą muzyką elektroniczną, od undergroundu lat 80, przez ambient i chillout, po różne wynalazki, których wspólnym mianownikiem jest spokój, relaksacja, wyciszenie, z odrobiną transu. Jako że ostatnimi laty coraz bardziej lubię muzykę płynącą w tle, nienarzucającą się uszom, trafia to doskonale w moje gusta.

SomaFM commercial free internet radio

Przyznam, że nie wypróbowałem jeszcze większości kanałów, ale gdy zacznę jednego słuchać, to żal wyłączyć. Do snu często słucham ambientowego kanał Space Station, z kosmicznymi dźwiękami. Jeszcze lepiej się śpi przy Mission Control – to własny wynalazek DJ'ów Soma.FM, w którym na muzykę elektroniczną nałożone są autentyczne rozmowy centrum misji kosmicznych NASA z załogami promów, czy stacji orbitalnej ISS.
Inne przykładowe kanały to cyfrowo miksowany rock, indie pop, elektroniczny jazz, muzyka z dreszczykiem dla szpiegów, rytmy afrykańskie czy nawiedzony industrial dla miłośników horroru. Do tego dochodzą okazjonalne kanały, jak relacja na żywo z przebiegu ostatniej misji wahadłowca Discovery.

SomaFM commercial free internet radio Dużym plusem jest bardzo szeroki wybór dostępnych formatów: od klasycznego mp3 i wma, po nowoczesny aac+, oprócz formatu można wybrać sobie odpowiednią jakość. Ja osobiście korzystam ze strumieni aac+ w jakości 32 kbit — pozwalają cieszyć się muzyką w stereo i dobrej jakości (przynajmniej jak mp3 128 kbit). To rzadkość, którą z pewnością docenią posiadacze niezbyt szybkich łącz internetowych, czy dostępu z limitem pobieranych danych. Działa z każdym odtwarzaczem, albo bezpośrednio w przeglądarce. A, no oczywiście są aplikacje dla iPhona i innych smartfonów.

Warto dodać, że Soma.FM nie emituje reklam w swoich kanałach – polega całkowicie na dobrowolnych dotacjach słuchaczy. Na bieżąco podawane są wpływy i w sumie z przykrością stwierdzam, że obecnie jeszcze nieco brakuje im do pokrycia kosztów działania. Szkoda, żeby taka oryginalna inicjatywa upadła, dlatego namawiam tych, którzy zagustują w ofercie stacji (i mogą wysupłać kilka dolców) do wsparcia. Za datek w wysokości 50$ można otrzymać firmową bluzę, ale można wybrać wpłatę w dowolnej wysokości, zarówno jednorazowo, jak i comiesięcznie.

Miłego słuchania, ja muszę wreszcie sprawdzić, co oferuje kanał Secret Agent.

Lepsze jutro było wczoraj

, , ,


DUPA solidarycą

Świat na dupie wisi.




Jak stał na głowie, to jeszcze jakoś było…

Też poczekaj na Godota

, ,


Gry coraz częściej stają się materiałem sztuki, zwłaszcza awangardowej. W zasadzie to przechodzą ewolucję podobną do filmów. Z jednej strony dzieła popularne (gry, filmy) połykają coraz większe budżety, jednocześnie stając się dobrze przyrządzoną, uniwersalną papką (bo włożone w produkcję pieniądze trzeba odzyskać i jeszcze zarobić). Z drugiej – postęp technologii pozwala każdemu twórcy in spe nakręcić film czy stworzyć grę praktycznie zerowym kosztem i przy minimalnych umiejętnościach. Wśród masy dziwnych produkcji trafiają się projekty artystyczne, prześmiewcze, dające do myślenia

Czytaj dalej…

Perspektywa

Człowiek jest jak mrówka

Kupujemy komputer — misterium

, , ,


Dziś, kiedy komputer można znaleźć w tanim markecie, pomiędzy marchewką a makaronem (tak mniej więcej jest w pobliskim sklepie sieci Stonka) rzadko pamięta się, jakim wydarzeniem było kupowanie komputera jeszcze dziesięć lat temu. No to może warto przypomnieć.



Wpis zainspirowany dyskusją o przyczynach upadku prasy komputerowej.

[/ALIGN]

Czyńnik

, , ,


Ksiądz i koperta

Nie czyń bliźniemu,
co ten by ci nie zrobił za darmo.




Nie ma czytelniksa bez komiksa

, ,


Najpierw przez internetowe serwisy informacyjne, a potem przez dzienniki telewizyjne* przetoczył się raport Pracowni Badań Czytelnictwa Biblioteki Narodowej, pokazujący jak to mało Polacy czytają. Nic nowego nad Wisłą, alarmujący raport powtarza się co roku (w szczytowym momencie bodaj 62 procent rodaków nie dotknęło żadnej książki przez cały rok).

Autorzy raportu z ogniem pokazują, jak szeroko zdefiniowali pojęcie książki (żeby zawyżyć wskaźniki na pocieszenie?); wliczając nie tylko beletrystykę czy dokument, ale też poradniki, dłuższe artykuły w internecie, czy nawet albumy. Ja natomiast, jak co roku, co roku z politowaniem kiwam głową nad metodyką badań. Bowiem od zawsze i z uporem maniaka w badaniach tych pomijany jest bardzo istotny – i swego czasu popularny, za czym znaczący – gatunek, jakim jest komiks.

Podejście takie nie dziwiło może w PRL, gdzie komiks uważany był za „konia trojańskiego wrogiego imperializmu”, „element kultury zgniłego kapitalizmu” i inne takie sraty-pierdaty. Tym ale socjalizm się skończył, komiks jako gatunek został doceniony przez wielu twórców, a przez sto lat od jego narodzin badacze z BN naprawdę mogliby już się zorientować, że coś takiego istnieje. I że to też się czyta, znacznie bardziej czyta niż albumy, proszę państwa.

Nie, nie sądzę, żeby uwzględnienie komiksu znacząco zmieniło statystykę, ale taka oczywista wtopa w metodologii każe podejrzliwie patrzeć na wyniki badań. Poza tym takie lekceważenie jest więcej niż znaczące – nie tylko ja, ale wiele osób, w zasadzie pewnie całe pokolenia, to właśnie na komiksach uczyły się czytać i nabierały nawyku sięgania po książkę. Tak, nie ma czytelniksa bez komiksa. Jeśli dzieciakom nie pokaże się atrakcyjnej dla nich formy, to nigdy nie zostaną czytelnikami, a może nawet nie nauczą się czytać (dukania po sylabie nie uważam za umiejętność czytania).

Jak wiadomo, nikt z pospólstwa czytać nie umie…
_______________
* Telewizja jak zwykle ma opóźniony zapłon, bez opóźnień potrafi jedynie relacjonować takie bzdety, jak fryzura Luzik-Krostkowskiej i krawat Pincyliusza przed arcyważnym złożeniem podpisu na rutynowym pisemku do marszałka Sejmu, poświęcając na pokazywanie serdecznych uśmiechów całe dwadzieścia minut.

Śpiączka dyktatorska

,


O „efekcie domina” w arabskich dyktaturach trąbi się ostatnio sporo (choć w Polsce media zajmują się więcej pierdołami, na Euronews na przykład pokazano dziś zamieszki w aż trzech kolejnych krajach, nie licząc Iranu). Mnie jednak zastanawia inny efekt domina:

Pogłoski, jakoby były prezydent Egipt był chory na raka, pojawiają się od dawna. Jednak według JJS News "to już ostatnia faza choroby" i ostatnie dni Mubaraka. […] Portal Armenian News-News AM powołując się na "dobrze poinformowana źródła" twierdzi natomiast, że Mubarak zapadł w śpiączkę w swojej posiadłości w Szarm-el-Szejk już w czwartek 10 lutego, czyli dzień przed tym jak ustąpił ze stanowiska. O śpiączce byłego prezydenta informowała też egipska gazeta "Al-Masri al-Yaum". (tvn24.pl, 14 lutego 2011)



Obalony tunezyjski prezydent Zin el-Abidin Ben Ali, który opuścił Tunezję 14 stycznia, od dwóch dni jest w śpiączce - podało w czwartek źródło z jego otoczenia. Stan Ben Alego, który po udarze mózgu przebywa w szpitalu w Dżuddzie w Arabii Saudyjskiej, jest ciężki. O ciężkim stanie byłego prezydenta poinformowało także, bez podania szczegółów, źródło saudyjskie. (PAP, 17 lutego 2011)



Czyżby jakiś dyktatorożerny wirus? Zdumiewająco przypomina mi to nagłe choroby wszelkich gangsterów, którzy są w ciężkim stanie zawsze, jak tylko zostaną aresztowani i czeka ich proces. Jednym i drugim tak samo wierzę (w sumie ten sam fach, tylko skala inna). Jednak, podczas gdy symulowanie choroby przez gangstera ma oczywisty cel – odwlekanie rozpraw, to zastanawiam się, co chcą osiągnąć nagłą chorobą obaleni dyktatorzy.

Życie zaskakuje

,

Żyrafa Bo życie to największy z filodendrytów…